Słowacja

Tropem Janosika - jak spędzić rodzinne ferie na Słowacji?
Włóczykij - specjalista Tipy.pl

Ciągle chodzi się tu z turoniem i wspólnie śpiewa kolędy. Jakby nigdy nic. Dziwów zresztą mają tu więcej: w okolicy zbójował Janosik i grasował Nosferatu, ich ślady są na wyciągnięcie ręki. Można nawet uwierzyć w spotkanie z yeti. Tym bardziej że na słowackim Liptovie najwyraźniej wszystko jest możliwe. Witajcie u podnóża całkowicie odmienionego Chopoka

1

Po ulicach Liptovskiego Mikuláša idą kolędnicy. Nie ma żadnej telewizji, prasy, nikt nie robi zdjęć. Idą, bo taki tu zwyczaj. I tyle. Dołączają kolejni w strojach ludowych albo "cywilnych". Ci, którzy umieją na czymś grać, przynoszą instrumenty. Po drodze śpiewy, pogaduszki i grzane wino. Wesoło. Na rynku po odśpiewaniu hiperpopularnego Pojďme spolu do Betléma turoń zrzuca baśniową skórę i wskazuje najtwardszym kierunek – do najbliższego baru.


2

Na tym samym rynku jakieś 300 lat wcześniej zakończył życie słynny Janosik powieszony na haku za "posledne” lewe żebro. Nie była to śmierć szybka. Juraj Janosik był młody i silny, podobno tańcząc swój ostatni taniec, sam nadział się na hak, a wisząc na nim w oczekiwaniu końca, wypalił funt tabaki.


3

Można z całą pewnością przyjąć, że zdarzało mu się pomieszkiwać w jaskiniach Demänovskiej Doliny i chodzić "na zbój” trasami, którymi dziś do podnóża Chopoka suną skibusy. Gdzież indziej jeździ się na nartach tropem legendy?


4

Jeden z odcinków "polskiego” Janosika kręcono w nieodległym Oravským Podzámku, czyli Zamku Orawskim. Serial Jerzego Passendorfera powstał po czterech filmach czechosłowackich (ten z 1921 roku był pierwszym w dziejach czechosłowackim pełnym metrażem).


5

Dzięki Passendorferowi lekko zaognił się polsko-słowacki spór o "narodowość” zbójnika. Spór jałowy, bo żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku zbój był po prostu "miejscowy”. Tymczasem Oravský Podzámok, osada położona niecałe 50 km od Liptovskiego Mikuláša, to miejsce niezwykłe, o klasie i legendzie na skalę światową. Mieści trzynastowieczną twierdzę wielokrotnie w dziejach obleganą i bronioną, która jest zapisem historii Węgier, Polski i Austrii.


6

Oravský Hrad o strategicznym znaczeniu leżał przy szlaku handlowym, przez kolejne stulecia był oczkiem w głowie (i przedmiotem sporów) Hunyadych, Zápolych, Esterházych, Jagiellonów, Rakoczych i Habsburgów – najpotężniejszych rodów regionu. Ogromna budowla skrywa wiele tajemnic, najbardziej do wyobraźni przemawia jednak ta, że była pierwszą oryginalną siedzibą wampira Nosferatu. I nie ma w tym nic z naciąganych bajek, jakie opowiada się turystom w takiej, powiedzmy, Transylwanii.


7

Chcesz wejść, musisz zapłacić za ponadgodzinne nudziarstwo, podczas którego nie zostanie ci oszczędzona nawet drobiazgowa analiza kolekcji wypchanych zwierząt (nawiasem mówiąc, dzieła dziewiętnastowiecznego polskiego leśniczego).


8

Blisko stąd do Polski, kameralniej niż w Vysokych Tatrach i – co nie bez znaczenia – wszędzie są tu gorące źródła, wokół których zbudowano ośrodki spa. W nich też wiele się zmieniło. Kilka lat temu sztandarowy, ogromny wodny park Tatralandia w Liptovským Mikulášu ujmował widokami rodem z Misia. Rodziny w strojach kąpielowych konsumowały tłuste specjały miejscowej kuchni (plus piwko), siedząc przy sosnowych ławach wzdłuż gwarnego basenu w obłokach pary bijącej z gorących źródeł.


9

Dziś nie ma po tym śladu. Jest nowoczesny ośrodek spa z pływającymi barami, przyzwoitymi restauracjami, saunami na europejskim poziomie i niezliczonymi atrakcjami dla dzieci. Można? Można. W dodatku nagle zaczęto tu jadać zupełnie inaczej. Oczywiście, dla najtwardszych pozostał i vyprážaný sýr, i „węgierski” lángoš i cesnaková polievka – miłośnicy tradycji mogą odetchnąć, ale poza tym jakby wszędzie zmienili się kucharze.


10

Zamiast piwa – coraz więcej gatunków miejscowego i czeskiego wina, zamiast gulaszu czy kotletów wieprzowych w mącznym sosie – duszona jagnięcina z rodzinnego stada czy wędzone na czereśniowym drewnie pstrągi z miejscowej hodowli. W restauracji wreszcie jest w czym wybierać. W końcu można także wybierać w restauracjach. A co najciekawsze (i wstrząsające dla kogoś, kto znał miejscowe standardy), obsługa wszędzie przeszła jakiś przyspieszony kurs uprzejmości, profesjonalnej pracy i... polskiego.


Strona 1 z 3

Powiązane porady

Podobne porady

Komentarze (0)

* Pola wymagane

Twój e-mail nie będzie widoczny na stronie