Jak Irlandczycy obchodzą dzień św. Patryka w Dublinie?

Włóczykij - specjalista Tipy.pl
Dzień św. Patryka w Dublinie /123RF/PICSEL
1 z 8

Stolicę Irlandii trzeba odwiedzić w marcu. Pachnie wokół wiosną, a patron wyspy, święty Patryk, zaprasza na wesołe parady i festyny. Nigdzie chyba tak radośnie nie manifestuje się dumy z miasta i kraju. Dzień świętego Patryka obchodzony 17 marca to narodowe święto Zielonej Wyspy i dzień wolny od pracy. Tradycyjnie w całym kraju odbywają się wtedy parady. Ta w Dublinie – to widowisko godne Broadwayu. Muzycy, tancerze i artyści w kolorowych strojach w karnawałowej atmosferze pokonują trasę od placu Parnella do katedry świętego Patryka przez trzy godziny. Na fantazyjnych platformach, entuzjastycznie witani przez tłumy, jadą gigantyczne postaci z irlandzkich legend, kibice Bohemiansa (największego klubu piłkarskiego w Irlandii), reprezentanci najlepszych szkół, lokalne orkiestry, a na końcu powoli suną zielone, zabytkowe automobile.


1
Pub w Dublinie /123RF/PICSEL

Parady w każdym miasteczku Jest tu chyba pół miasta. Wśród tłumów tysiące turystów z całego świata, w tym wielu celebrytów. Tego dnia podobne parady odbywają się zresztą w niemal każdym miasteczku i wsi, jak Irlandia długa i szeroka. Wszędzie mieszkańcy przebierają się w karnawałowe stroje, grają, na czym kto potrafi, manifestują lokalny patriotyzm i promują miejscowe specjały kulinarne (spróbujcie koniecznie niebieskiego sera pleśniowego!). I uwaga! Imprezy trwają nawet i pięć dni, a większość jest dostępna za darmo.


2
dzień św. Patryka - piwo
Piwo wzmacnia smak/123RF/PICSEL

Piwo czy whisky? Kiedy kończy się główna parada, impreza przenosi się do niezliczonych pubów w centrum miasta. Najchętniej wszyscy wędrują do lokali w słynnej i barwnej dzielnicy rozrywki Temple Bar. Wąskie, brukowane uliczki zachowały średniowieczny układ i tu właśnie unosi się duch starego Dublina. Choć znajdziecie tu nie tylko puby w stylu retro, ale i nowoczesne restauracje i kluby. Najlepiej nadstawić uszu i iść za dźwiękiem skrzypiec, irlandzkich dud, akordeonu lub tin whistle (tradycyjnego fletu). Warto zwrócić uwagę, kto stoi na scenie, bo być może będziemy świadkami debiutu gwiazdy. Tu swoje kariery zaczynali słynni Irlandczycy: wokalista U2 Bono, Enya, Sinéad O’Connor czy zespół The Cranberries. Czym się raczyć? Na pewno whisky. Zaś osoby ze słabszą głową powinny spróbować blumersa, irlandzkiego cydru, czyli przefermentowanego soku z dojrzałych jabłek. Coraz popularniejsze zielone piwo to współczesny wynalazek, głównie dla turystów.


3
Piwo to popularny trunek /123RF/PICSEL

Synowie miasta Aby lepiej zrozumieć fenomen świętego Patryka, trzeba udać się do katedry, której jest patronem. Znajduje się ona w centrum miasta (St. Patrick Street 8), w miejscu, gdzie w początkach V wieku święty Paddy, misjonarz z Anglii, sprzedany do Irlandii jako niewolnik, odprawiał pierwsze msze. Tutaj znajduje się cenna płyta z wyrytym krzyżem celtyckim, która niegdyś przykrywała studnię, przy której święty Patryk chrzcił pogan. Jak stał się patronem kraju? Założył wiele kościołów, sam prowadził surowe życie zakonne. Według legend przywracał wzrok ślepcom, uwolnił wyspę od plagi węży... Te cuda nawróciły Irlandczyków, a święty dokonał chrztu kraju. Wprowadził chrześcijaństwo na wyspie na tyle skutecznie, że kościół tutaj do niedawna miał wpływy porównywalne z rządem. W imponującej kamiennej katedrze zbudowanej w XIII wieku, pochowany jest słynny pisarz irlandzki Jonathan Swift (1667-1745), autor "Podróży Guliwera". Był on dziekanem tego kościoła przez 32 lata, walczył nie tylko o prawa Irlandczyków, ale też o remont popadającej w ruinę gotyckiej budowli. Przed zawaleniem uratowało ją dopiero w XIX wieku potężne wsparcie rodziny piwowarów – Guinnessów. Pisząc o wybitnych osobistościach związanych z Dublinem, nie sposób nie wspomnieć o Jamesie Joysie, autorze "Ulissesa". Leopold Bloom, bohater tej monumentalnej powieści, urodził się i mieszkał w Dublinie. Warto też odwiedzić Merrion Square, najlepiej zachowany plac Dublina z przełomu XVIII i XIX wieku.


4
29 Fitzwilliam Street
Piwo z przegryzkami /123RF/PICSEL

Poczuć się jak James Joyce Można się tu poczuć jak James Joyce – rodowity mieszkaniec Dublina, szukający inspiracji do swojego dzieła. Kwartał kamienic o dzielonych oknach i bajecznie kolorowych drzwiach otacza zielony park. Aby lepiej wyobrazić sobie, jak wyglądał Dublin Joyce’a, warto odwiedzić niezwykły dom na pobliskiej 29 Fitzwilliam Street. W pieczołowicie odtworzonych wnętrzach pełno ozdobnych kominków, ciężkich kotar oraz kryształowych żyrandoli. Z pewnością najpopularniejszą atrakcją w Dublinie nie jest jednak podróż śladami Joyce’a, ale piwo. W Muzeum Guinnessa są zazwyczaj tłumy, ale i tak trzeba się tu wybrać. Ten nowoczesny budynek to siedem pięter skumulowanej wiedzy o historii, składnikach i produkcji piwa. Przy odrobinie szczęścia udaje się trafić na moment, kiedy ktoś ze zwiedzających zostaje poproszony o rozpoczęcie warzenia. Storehouse daje zwiedzającym mnóstwo ciekawych przeżyć: krótką lekcję degustowania czy badanie własnych nawyków. Na koniec wizyty obowiązkowy Guinness w Gravity Bar, z niesamowitym widokiem na Dublin.


5
Piwo z przekąskami /123RF/PICSEL

Targowiska Po obejrzeniu zabytków w południowej części miasta trzeba ruszyć na drugi brzeg rzeki Liffey. Tuż obok siebie pływają foki, hasają daniele, afrykańscy fryzjerzy kręcą warkoczyki, a na jednym z placów miasta sprzedaje się konie. Ale po kolei. W centrum znajduje się targ przy Moore Street. To nie tylko świeże ryby, owoce morza, warzywa, owoce czy produkty kolonialne, to także azjatyckie sklepiki, tanie kafejki internetowe i afrykańscy fryzjerzy.Tu słychać najtwardszy dubliński akcent, gdy przekupki zachęcają klientów. Dublin ma nawet pomnik przekupki z XVII wieku Molly (Grafton St.), która wieczorem pracowała jako prostytutka. Takich kobiet w biednej Irlandii było tysiące i to one przez wieki były esencją Dublina – niewielkiego portowego miasta na peryferiach brytyjskiego imperium. Kolejna niespodzianka o jakieś 20 minut spaceru od Moore Street to Smithfield (Pole Kowali), targ koni, który odbywa się w każdą pierwszą niedzielę miesiąca na jednym z placów na prawym brzegu miasta. No i jeszcze Phoenix Park – gigantyczny, ogrodzony park miejski, po którym gania stado oswojonych danieli. Nad samym morzem, na przedmieściach miasta znajduje się port Howth, gdzie cumują wielkie statki, a tuż obok w mętnej wodzie pływają foki. Wszystko w granicach stolicy.


6
Zimne piwo orzeźwia /123RF/PICSEL

Smak bez ceremonii Symbolem lokalnej kuchni jest stew, czyli gulasz z baraniny duszonej z ziemniakami i cebulą. Niewyszukane, ale pyszne! A gdy dotrzecie do portu – spróbujcie krewetek zatokowych lub wspaniałego dorsza. Na deser, czyli kawę po irlandzku, koniecznie trzeba wybrać się do Kehoe’s (9 South Anne’s Street). Obok głównej sali znajduje się tu "konfesjonał" – niewielkie pomieszczenie przeznaczone dla pijących alkohol kobiet i... księży. Właściciel w latach 60. XX wieku odgradzał ich od reszty sali grubą kotarą, by nie gorszyli przesiadujących tu mężczyzn.


7
Piwo poprawia smak/123RF/PICSEL

Prawie jak kresy Dublin trzeba zobaczyć nie tylko ze względu na jego urok, paradę świętego Patryka, kuchnię czy fantastyczne, irlandzkie krajobrazy. Dublin mówi przecież po polsku. Mieszka tu 100 tys. Polaków i choć jeszcze kilka lat temu emigracja ze Wschodu przerażała Irlandczyków, dziś widać, jak znakomicie nasi rodacy odnaleźli się w ich stolicy. Na dowód tego od kilku lat każda parada świętego Patryka ma polski akcent. Jaki będzie w tym roku? Warto sprawdzić na miejscu.


Strona 1 z 8

Powiązane porady

Komentarze (0)

* Pola wymagane

Twój e-mail nie będzie widoczny na stronie